Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Narodziny


04 maja 2020, 18:23

Za moje prawdziwe narodziny uważam wydarzenie, które miało miejsce 15 lat po tym jak pojawiłem się na tym wyjątkowym skrawku ziemi zwanym Polską, jako kupka ciepłego tłuszczyku przyklejonego do cycka mamy. Moje rzeczywiste ja , alter ego czy ciemna strona mojego kolorowego jestestwa, przebiła skorupę chłopca wychowanego na staromodnych, konserwatywnych wartościach chrześcijańskich i postanowiła zadomowić się na dobre niszcząc wszystko i wszystkich napotkanych na drodze. Coś jak Tyler Durden z Fight Clubu czy Dorian Grey po zawarciu paktu z diabłem. Zniszczyła również mnie jako efekt uboczny.

Wydarzenie owo zapoczątkowało niezdrową obsesje kobietami. Z czasem tez pieniędzmi, władzą i buntem przeciw wszystkiemu co zostało narzucone i uznane za „normalność”. Pieprzyc normalność! Nigdy nie chciałem być taki jak inni. Nudny, ograniczony. Wiezień swoich prymitywnych uczuć i pragnień. U źródła tej przemiany stały kobiety. Grube, chude, te ładne i te mniej. Mądrę i głupie. Wszystkie, które miały w sobie choć odrobinę uroku nawet tego głęboko ukrytego. Ktoś możne powiedzieć „jesteś głupcem skoro przypisujesz im taka wartość”. Może i tak, ale patrząc na to z drugiej strony to z ich powodu wybuchały wojny, okrutne morderstwa kończyły żywota milionów ludzi, niektórzy się zabijali odrzuceni, a inni wznosili się ponad przeciętność osiągając niepojęte rzeczy z tego samego powodu. Pomyśl o tym patrząc na każdą mijaną kobietę. Jaki ładunek emocjonalny może nieść ze sobą. Niezwykła moc niszczenia lub kreacji poprzez oddziaływanie na psychikę mężczyzn i ich najczęściej rozrośnięte ego. Mogą podnosić na duchu lub miażdżyć pewność siebie. Nie wiem czy wychwalać je za to czy nienawidzić. Zapewne jedno i drugie w moim przypadku. Zapewne troszkę bardziej nienawidzę.

Wracając do wydarzenia od którego zacząłem ten smieszny wywód; Głównymi jego bohaterami jestem ja i koleżanka mojej mamy Agnieszka. Tak to dokładnie to co myślicie, ale spokojnie to dopiero początek. Potem będzie tylko gorzej. Były nierozłączne i siedziały razem plotkując, kiedy tylko miały czas. Agnieszka nie pracowała, rano wyprawiała dzieci do przedszkola, a później zajmowała się domem pod nieobecność męża, który praktycznie mieszkał w swojej pracy i rzadko go widywałem. Lubiłem do niej chodzić. Była przed czterdziestką i mimo dwójki dzieci dobrze się trzymała. Niska, już nie szczupła, ale nie otyła. Taka w sam raz. Blond włosy spinała z tylu przez co jej czoło wydawało się duże, ale było to tylko wrażenie. Male wąskie usta i nos sprawiały, że wyglądała młodo i niewinnie, ale po kącikach oczu było widać, ze nie ma już 20 lat. Skóra w tych miejscach wyglądała jak zmięty i na nowo wygładzony papier co również dodawało jej uroku. Jednak tym co dopełniało jej kobiecości i sprawiało że wszyscy mężczyźni i chłopcy, każdy jeden bez względu na wiek czy stan cywilny nie mogli oderwać od niej lubieżnego wzroku były jej piersi. Nie trzeba było mieć wyobraźni Oskara Wilde’a żeby zauważyć jakie skarby i obietnice jakich przyjemności kryje jej garderoba. Starałem się na nie nie patrzeć, żeby nie wyjść na niekulturalnego prostaka, którym byłem, ale co w takich chwilach może zrobic biedny chłopak w trakcie rozkwitania z testosteronem wylewającym się uszami. Wydawało się, że Agnieszce to nie przeszkadza. Widocznie spotykała się z takimi reakcjami od lat i wyglądała jakby to wręcz lubiła. Miała taki błysk w oku, który mówił „wiem co wam chodzi po głowie, ale to i tak nic w porównaniu z tym co przeżyłam”. Tak, założę się, że nieźle się wyszalała zanim została wzorowa zona i matka a przynajmniej tak mi mówił mój instynkt, który był jedyna rzeczą w tamtych latach, której ufałem i rzadko mnie zawodził.

Chyba mnie lubiła. Czasami mi mówiła rzeczy typu „podoba mi się sposób w jaki chodzisz,taki wyprostowany, inaczej niż twoi koledzy” Miałem to szczęście, że odziedziczyłem po rodzicach to co najlepsze: po ojcu szczękę i szerokie plecy i ramiona, po mamie oczy, kości policzkowe i wąska talie. Po dziadku zaś zadziorność, często prostacki język i zamiłowanie do sztuki. W tamtym latach jeszcze nie do końca zdawałem sobie sprawę ile miałem szczęścia i jak bardzo ułatwia życie „znośny” wygląd i aparycja. Wśród chłopców przysparzało mi to często wrogów, a dziewczynom zdawało się to nie przeszkadzać na tyle ,że ich dwuznaczne spojrzenia z czasem zaczęły mnie irytować.

Jako 15 latek i jedynak czułem odpowiedzialność za moją samotną mamę i często jej pomagałem jak mogłem. Tego dnia obiecałem jej zanieść do Agnieszki górę starych rzeczy ze strychu z których dawno wyrosłem, głównie zabawek, ubrań i podobnych temu reliktów lat, które już miały nigdy nie powrócić. Jej dzieciaki będą wniebowzięte. Mama miała dołączyć później, kiedy skończy przygotowywać obiad. Pobiegłem na drugie piętro bloku z wielkimi torbami jakby były z waty. Wskoczyłem do mieszkania Agnieszki jak zawsze to robiłem bez pukania i rzuciłem torby na podłogę. W przedpokoju i kuchni jej nie było. Często robiłem wszystko szybko i w pośpiechu jakbym był gdzieś spóźniony, biegłem lub szedłem szybkim krokiem przed siebie i tym razem nie było inaczej. Popychany tylko sobie znana energia ruszyłem w kierunku pierwszego pokoju po prawej jednocześnie krzycząc „cześć to ja”, trochę za późno jak się okazało. W tym momencie ją zauważyłem. Stała przy łóżku. Na nim kilka bluzek, stanik i jakieś szmaty, nie wiem. Nie zarejestrowałem tego dokładnie, bo oto ona stoi półtora metra przede mną i kończy wkładać jeansy. Widzę górna cześć jej czarnych koronkowych majtek przez niezapięty rozporek. Wyżej nie ma na sobie zupełnie nic. Jej piersi wiszą wysoko unosząc raz w górę, raz w dół w takt oddechu, piękniejsze niż wszystko co, każdy biedny prostak z okolicy próbował sobie wyobrazić patrząc na nią. Duże, jasne brodawki patrzą na mnie z wyrzutem, hipnotyzują, całkowicie zmieniając moje wyobrażenie na temat piękna. Nigdy wcześniej nie widziałem na żywo nagiej kobiety i to co ten widok ze mną zrobił jest nie do opisania. Wszystkie hormony odpowiedzialne za podniecenie, strach i przyjemność osiągnęły w tym momencie maksimum robiąc mi z mózgu wafle ryżowe. Agnieszka szybkim ruchem zasłoniła piersi, ale jej szczupłe ramiona niezbyt dobrze wywiązują się z tego zadania. Patrzy na mnie zdziwiona, lekko wystraszona moim wtargnięciem. Kiedy rozpoznaje moja twarz jej strach jakby gdzieś lekko zanikał, a jego miejsce zajmował wstyd. A możne tylko tak mi się wydaje. Czekam na potok obelg, krzyków i fajerwerków, które zmiotą mnie z powierzchni ziemi i zakończa moje wizyty w tym miejscu raz na zawsze. One jednak nie nadchodzą, stoi tylko i patrzy na mnie, a ja nie potrafię rozpoznać co ten wzrok oznacza. Nie potrafiłbym nawet gdybym chciał, bo wciąż patrze na jej ciało i piersi ukazujące się spomiędzy jej ramion jakby protestowały i chciały cieszyć się wolnością jeszcze chwile. Nie wiem jak wyglądała wtedy moja twarz i co mówiła Agnieszce, ale założę się, że wyglądałem jak idiota, któremu jakaś ciężka afrykańska choroba wyżarła umysł.

I nagle nachodzi mnie dziwny spokój, rozchodzi się po całym moim ciele i mówi mi, że nie ma sie czego bać. Nie uciekam. Delektuje się tym widokiem, który z jakiegoś powodu dane mi było zobaczyć i czuje tylko wdzięczność. Wdzięczność i pożądanie. Nie wiem czy ona to widzi, ani co czuje, ale wciąż tak stoi. Miedzy nami wszystko się zatrzymało łącznie z czasem, tylko czuć napięcie jakby zaraz miała zacząć się wielka burza która zniszczy całe miasto. Jej lewa ręka powoli się porusza i opada w dół, a po niej prawa. Zwisają teraz obie bezwładnie wzdłuż jej ciała i wydaje się to teraz naturalną koleją rzeczy. Głowa nie myśli i jestem wręcz zaskoczony, kiedy moja noga robi krok w jej kierunku, a za nią druga. Działam instynktownie bo nie mam pojęcia co się robi w takich sytuacjach. Nie ucieka. Staje przed nią wyższy o głowę. Teraz czuję się pewny siebie jakby ta różnica wzrostu dawała mi sile i odwagę. Jestem tak blisko, że mój napierający na spodnie penis kuje ją w podbrzusze, zaskakując chyba bo zerka w dol, a ja wykorzystując jej nieuwagę chwytam jej piersi. Schylam się i biorę w usta nabrzmiałe sutki. Nie wiem komu sprawia to większa przyjemność, ale ja jestem w niebie, a na jej ustach pojawia się leciutki jakby lubieżny uśmiech. A może głowa mnie oszukuje i nie odróżnia rzeczywistości od snu. Oddycha coraz głębiej i pyta mnie czy zrobię coś dla niej. Kiwam głowa nie mogąc wydobyć z siebie słowa. Prosi żebym uklęknął. Robię to i przed oczami mam czarne fale koronki wylewające się z rozpiętych spodni jakby chciały zobaczyć co się dzieje. Nie czekam na nią i zdecydowanym ruchem zsuwam jej spodnie. Potem majtki i patrze jak debil w ten magiczny trójkąt bermudzki, który wciąga i pochlania tak samo jak ten na Atlantyku. Czuję jej zapach, nie potrafię go określić, ale jest zapach którego nigdy dotąd nie czułem i wciąż go pamiętam jakby i teraz się unosił w powietrzu. Jedna ręka dotyka mojej głowy i powili pcha ją miedzy swoje nogi. Nie protestuje, daje się ponieść, zamykam oczy, smakuje, delektuje się i jest pięknie. Chcę utonąć w trójkącie bermudzkim i nie zostać znalezionym bo odkryłem coś wyjątkowego i już niczego więcej nie potrzebuje.

W tym momencie słychać pukanie do drzwi. Moja mama ma więcej kultury i cierpliwości niż ja i puka zawsze przed wejściem, za co jestem teraz wdzięczny. Ja skacze na równe nogi, Agnieszka w panice rzuca się na ubrania. Uciekam z mieszkania po drodze mówiąc mamie cześć i już mnie nie ma. Zawsze się tak zachowuje wiec jej to nawet nie dziwi. Niby nic, a zmieniło mnie na zawsze i nadało pewny kierunek mojemu życiu. Obsesja, misja, odkrywania umysłów i ciał, a może zwykle obleśne zboczenie. Dla mnie to nie istotne. Chwila uniesienia zniszczona pukaniem zanim właściwie się zaczęła na dobre zostaje w mojej pamięci jak jakieś doniosłe wydarzenie historycznie. Jakby wybrano nowego papieża. Nie, coś ważniejszego. Ten moment, dzieciństwo, ucieczka mojego ojca i przywiązanie do mojej matki wynikające z niej ukształtowało mnie na zawsze.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz